Badania neuromarketingowe i znaczenie emocji w strategii brandingu

Gdy rozważasz wkład Martin Lindstrom wnosi w rozwój brandingu, warto cofnąć się do czasów, w których promocja opierała się głównie na krótkich sloganach i agresywnych spotach telewizyjnych. Lindstrom uznał, że to podejście bywa zbyt powierzchowne i nie uwzględnia całej złożoności procesu decyzyjnego konsumentów. Uważał, że ludzie zwykle nie kierują się wyłącznie racjonalnymi argumentami, a wiele wyborów jest intuicyjnych i przepełnionych emocjami. W efekcie postanowił połączyć świat marketingu z eksperymentami z dziedziny neurologii. Zaczął współpracę z naukowcami, którzy stosowali rezonans magnetyczny, by śledzić reakcje mózgu badanych na rozmaite komunikaty i obrazy reklamowe.

Dzięki tym eksperymentom Lindstrom ustalił, że pragnienie posiadania określonego produktu potrafi być bardzo głęboko zakorzenione w strukturach mózgu związanych z przyjemnością i nagrodą, co bywa trudne do wyjaśnienia za pomocą klasycznych badań ankietowych. Okazało się, że emocje wywołane choćby kolorystyką opakowania czy dźwiękiem towarzyszącym reklamie potrafią przesądzić o wyborze konkretnego artykułu, nawet jeśli racjonalnie wydaje się on droższy lub mniej opłacalny. Lindstrom uznał więc, że marketingowcy powinni doceniać te subtelne impulsy i świadomie je projektować, aby klienci czuli autentyczne przywiązanie do marki.

Kolejnym aspektem, na który Lindstrom zwrócił uwagę, jest rola zmysłów w kształtowaniu doświadczeń z produktem. Już nie wystarcza, by nazwa brzmiała dźwięcznie – dąży się do tego, by zapach w sklepie, tekstura opakowania czy nawet brzmienie chwytliwego hasła wspierały skojarzenia, jakie firma pragnie wywołać. W praktyce prowadzi to do sytuacji, w której znane sieci odzieżowe czy restauracje stosują charakterystyczne zapachy, a producenci gadżetów elektronicznych opracowują takie odgłosy kliknięć czy powiadomień, by wzmacniać wrażenie nowoczesności. Lindstrom wskazuje na to w swoich książkach i wystąpieniach, tłumacząc, że dla klienta kompletne środowisko w punkcie sprzedaży powinno być spójne i oddziaływać na możliwie wiele zmysłów.

Jego podejście znakomicie pasuje do er, w których klienci poszukują wyrazistości i szybko odrzucają nudne, jednowymiarowe kampanie. Martin Lindstrom twierdzi, że marka, aby została zapamiętana, musi dotknąć tych obszarów ludzkiego umysłu, w których rodzi się lojalność i emocjonalna przyjemność. W tym kontekście zachęca firmy, by odważniej eksperymentowały z formą, o ile spójna będzie opowieść o danym produkcie. W przeciwnym razie konsumenci mogą odebrać działania jako pretensjonalne i niewiarygodne.

Możesz się zastanawiać, w jakim stopniu wnioski Lindstroma mogą być przydatne w erze cyfrowej, gdzie kluczową rolę odgrywają social media i personalizowane reklamy w internecie. Otóż według niego, zasady rządzące mózgiem odbiorcy pozostają te same – wciąż pożądamy bodźców, które sprawiają, że czujemy się docenieni i zaciekawieni. Różnica tkwi tylko w tym, że dziś częściej stykamy się z przekazami za pomocą ekranu telefonu lub tabletu. Zatem zadaniem marketerów jest zaadaptować te mechanizmy pod kątem nośników cyfrowych. W praktyce może oznaczać to dbanie o layout strony w taki sposób, by odwiedzający miał przyjemne skojarzenia już od pierwszych sekund interakcji. Twórcy e-commerce często korzystają z koncepcji Lindstroma, budując wirtualne sklepy z charakterystyczną atmosferą i łatwością przeglądania towarów, co ma pobudzać impuls kupna.

Warto zwrócić uwagę, że Lindstrom nie koncentruje się wyłącznie na pobudzaniu chęci nabywczej. Podkreśla znaczenie autentyczności i uczciwości marek, ponieważ w innym wypadku łatwo o zyski krótkoterminowe i utratę zaufania w dłuższej perspektywie. Krytykuje jednostronne manipulacje, które nie służą realnym potrzebom klienta, bo wierzy, że długotrwały sukces wymaga zbudowania relacji partnerskiej. Jego badania często pokazują, że ludzie doceniają transparentność i proste, uniwersalne wartości, takie jak troska czy empatia. Z tego punktu widzenia, rola brandingu polega nie tylko na wizualnym odróżnieniu się od konkurencji, lecz na stworzeniu spójnego świata, do którego konsument zechce przynależeć.

Dzięki tym wszystkim obserwacjom Martin Lindstrom awansował na jednego z najbardziej cenionych konsultantów w dziedzinie brandingu. W swojej działalności współpracuje zarówno z wielkimi korporacjami, jak i mniejszymi firmami, które chcą budować przewagę rynkową przez innowacyjne podejście do wizerunku. W artykułach i książkach, takich jak „Brandwashed” czy „Buyology”, szczegółowo odsłania, jak daleko posunięte są zabiegi marek chcących związać z sobą konsumenta na płaszczyźnie emocjonalnej. Mimo kontrowersji, jakie budzą niektóre stwierdzenia o manipulacji czy intensywnym wykorzystywaniu badań z obszaru neuro, Lindstrom podkreśla, że klucz do sukcesu tkwi w wychwytywaniu autentycznych pragnień, a nie w wymyślaniu sztucznych haseł, które niczego nie wnoszą.

Książki i wpływ Lindstroma na zrozumienie marketingu sensorycznego

Oprócz badań neurobiologicznych, Martin Lindstrom zaskarbił sobie uznanie branży za sprawą promowania idei marketingu sensorycznego. Ta koncepcja zakłada, że konsument buduje opinię o marce na bazie wielozmysłowych doświadczeń. Dawniej wiele firm ograniczało się do opracowania wyrazistego logotypu i barwy charakterystycznej, rzadko kiedy włączając zapach, muzykę czy wrażenia dotykowe. Lindstrom uważa, że to poważny błąd, gdyż ludzie w dużym stopniu oceniają otoczenie poprzez sensoryczne bodźce. Z tego względu w jego strategiach znajdziesz szczegółowe wskazówki, jak kreować „tożsamość zapachową” punktu sprzedaży, jak projektować opakowania, które sprawiają przyjemność już w momencie dotyku, czy nawet jakie dźwięki powinny towarzyszyć interakcjom na stronie internetowej.

W swoich książkach, takich jak „Buyology: Truth and Lies About Why We Buy”, Lindstrom zgłębia mechanizmy, które potrafią przekierować uwagę klienta na konkretny produkt. Posługuje się wieloma przykładami z realnego rynku, opisując, jak pewne marki zręcznie wykorzystują symbole czy kolory, by wywołać wrażenie luksusu albo przeciwnie, przystępności. Spore wrażenie robią rozdziały dotyczące roli podświadomości w kształtowaniu preferencji. Niektórzy uważają, że opisywane przez Lindstroma techniki zbliżają się do granic manipulacji, natomiast on sam zastrzega, że wiedza o zmysłach i psychologii może służyć marce, która chce działać w zgodzie z wartościami i długofalowo budować więź z ludźmi.

Silny punkt jego narracji to również analiza „symboli kulturowych” – przypisuje on dużą wagę do tego, w jakim kontekście społecznym funkcjonuje marka. Wskazuje na fenomen brandów, które przypisują sobie rolę w stylu życia, religii, a nawet tożsamości narodowej. Według Lindstroma, produkty stają się częścią naszych codziennych rytuałów, a kampanie reklamowe, jeśli są dobrze zaprojektowane, mogą wnikać w te obszary identyfikacji. Wspomina przy tym, że marketingowcy powinni do tego podchodzić ostrożnie, bo przeładowanie symboliki albo skojarzenie się z kontrowersyjnymi motywami potrafi zaszkodzić.

Działania Lindstroma to jednak nie tylko teoria w książkach, bo współpracował z różnymi koncernami międzynarodowymi przy projektach związanych z rebrandingiem czy tworzeniem nowych produktów. Nie ogranicza się do samej strategii werbalnej, angażuje się też w konsultacje, podczas których przeprowadza warsztaty z kadrą zarządzającą, uczy, jak można wykorzystywać emocje w kampaniach i na co zwracać uwagę, by nie zderzyć się z falą krytyki. Wspomina w licznych wywiadach, jak ważne jest zdefiniowanie spójnego DNA marki, zanim zacznie się tworzyć hasła czy reklamy. Jeśli firmy nie wiedzą, jakie wartości chcą przekazać, bardzo łatwo ulegają modom i chaosowi.

Ciekawym nurtem w działalności Lindstroma pozostaje nacisk na minimalizm i prostotę przekazu – chociaż proponuje liczne bodźce sensoryczne, to jednocześnie zastrzega, że nadmiar może spowodować zagubienie odbiorcy. Idea polega na doborze kluczowych elementów, które najlepiej rezonują z wizerunkiem, i dopracowywaniu ich w najdrobniejszych detalach. W takim podejściu charakterystyczny zapach w salonach firmowych ma być rozpoznawany przez klientów natychmiast, a opakowanie – unikalne w dotyku i wzornictwie. Każdy drobiazg, od koloru liternictwa po melodię w spocie, spełnia określoną rolę w tworzeniu złożonego wrażenia, którego klienci doświadczają.

Można zauważyć, że styl Lindstroma wchodzi w interesujący dialog z dotychczasową historią marketingu – z jednej strony czerpie z dorobku dawnych mistrzów, jak David Ogilvy czy Bill Bernbach, którzy kładli nacisk na psychologię i klarowność haseł, z drugiej posługuje się współczesną aparaturą naukową i szerokim wachlarzem technologii do pomiaru reakcji konsumentów. Tym samym łączy to, co w marketingu jest sprawdzone, z nowym spojrzeniem opartym na danych i wynikach testów laboratoryjnych. Dla wielu marek to niezwykła wartość, bo pozwala zrozumieć, jak teorię przekuć w konkretne działania, i jednocześnie unikać pułapki „nadmiaru kreatywności” bez przełożenia na efekty sprzedażowe.

Trzeba wspomnieć, że Martin Lindstrom często podnosi temat etyki w reklamie. Z jednej strony wskazuje, że potężna wiedza o ludzkich emocjach może kusić do stosowania technik intensywnie wpływających na wybory ludzi. Z drugiej jednak ostrzega, że brak poszanowania odbiorcy w dłuższej perspektywie się nie opłaci, bo konsumenci zniechęcą się do marki, która ewidentnie wykorzystuje manipulacje. Dlatego w swoich prezentacjach zachęca do tego, by dbać o autentyczność przekazu i nie nadużywać zaufania. Mówi, że zbyt nachalna eksploracja intymnych pragnień klienta może rodzić negatywne skojarzenia.

Poglądy Lindstroma doceniane są głównie w środowisku marketingowym, choć jego nazwisko przebija się również do świadomości ludzi zainteresowanych socjologią i komunikacją. W licznych książkach i artykułach pokazuje bowiem, jak marki nierzadko wpływają na całe społeczności i sposoby myślenia o statusie społecznym. Dlatego w refleksji Lindstroma pojawia się też troska o granice swobody marketingu w kreowaniu potrzeb. Z jednej strony dostrzega on potencjał, by firma była siłą napędową progresu i optymizmu, z drugiej – przestrzega, że firmy działające bez skrupułów mogą nadużywać zaufania odbiorców.

Praktyczną konsekwencją jego poglądów jest zalecenie, by każda marka wypracowała swój własny kod tożsamości: zestaw skojarzeń wizualnych, dźwiękowych, zapachowych oraz kulturowych, które oddają jej ducha i jednocześnie odwołują się do realnych pragnień klientów. Taka strategia może wydawać się wymagająca, ale Lindstrom podkreśla, że efekt potrafi być niezwykle silny, gdy konsument czuje, iż produkt naprawdę pasuje do jego stylu życia i poglądów. W erze, w której oferta rynkowa jest ogromna, wyodrębnienie się nie polega już tylko na logotypie, lecz na całym doświadczeniu.

Dla osób poszukujących inspiracji, Martin Lindstrom stanowi przykład konsultanta, który zamiast szafować sloganami o innowacjach, woli przedstawiać namacalne dowody z eksperymentów i obserwacji zachowań. Przetestował swoje koncepcje w wielu sektorach – od spożywczego, przez elektroniczny, po segment dóbr luksusowych. W każdym z nich łączy wniosek, że emocje i zmysły pozwalają marce tworzyć coś więcej niż tylko transakcję: pozwalają stać się częścią stylu życia klientów. Taka idea stoi u podstaw brandingu, który nie boi się wychodzić poza standardy i budzić mocne, trwałe odczucia.

Umów się na darmową
konsultację


Jesteś zainteresowany usługą? Chcesz dowiedzieć się więcej? Zapraszamy do kontaktu – przeprowadzimy bezpłatną konsultację.

 

    Ile to kosztuje?

    Koszt uzależniony jest od usług zawartych w wybranym planie. Możesz wybrać jeden z gotowych planów lub opracowany indywidualnie, dostosowany do potrzeb Twojej firmy zależnie od tego, jakich efektów oczekujesz. Umów się z nami na bezpłatną konsultację, a my przyjrzymy się Twojej firmie.

    Zadzwoń Napisz