Capping w marketingu internetowym – co to jest i jak go skutecznie stosować w kampaniach display, social media i Google Ads

Capping to jedno z kluczowych pojęć w świecie reklamy internetowej. W dobie, gdy użytkownicy codziennie bombardowani są setkami komunikatów reklamowych, umiejętne zarządzanie częstotliwością wyświetlania reklam staje się niezbędne. Odpowiednie ustawienie limitów ekspozycji może zadecydować o sukcesie lub porażce kampanii – wpływa na zaangażowanie odbiorców, efektywność wydatków i wizerunek marki. W niniejszym artykule przybliżymy, czym dokładnie jest capping i dlaczego stanowi tak istotny element strategii marketingu online. Przeanalizujemy jego zastosowanie w kampaniach display, reklamach w mediach społecznościowych (Facebook, Instagram, LinkedIn, TikTok) oraz w systemie Google Ads (w tym na sieci reklamowej Google, YouTube i w remarketingu). Omówimy najlepsze praktyki pozwalające optymalnie wykorzystać capping, uniknąć irytacji użytkowników i poprawić zwrot z inwestycji. Na koniec przedstawimy case studies i przykłady firm, które z powodzeniem zastosowały capping w swoich kampaniach. Dzięki temu otrzymasz kompleksowy przewodnik po skutecznym wykorzystaniu cappingu w marketingu internetowym.

Definicja cappingu i jego znaczenie

Capping w marketingu internetowym oznacza ograniczanie liczby wyświetleń danej reklamy pojedynczemu użytkownikowi w określonym czasie. Innymi słowy, jest to ustalenie górnego limitu częstotliwości wyświetleń – na przykład postanawiamy, że jedna osoba zobaczy nasz baner reklamowy maksymalnie 3 razy dziennie lub 10 razy w ciągu tygodnia, niezależnie od tego, ile razy odwiedzi strony objęte kampanią. Capping bywa nazywany także frequency cappingiem lub ograniczeniem częstotliwości. Termin wywodzi się z angielskiego słowa cap – czyli czapka, pokrywka – w przenośni oznacza nałożenie „wieczka” na liczbę emisji, tak aby nie przekroczyć ustalonego poziomu.

Funkcje i cel cappingu. Głównym celem stosowania cappingu jest zapobieganie zjawisku ad fatigue, czyli znużenia reklamowego odbiorców. Gdy ta sama osoba widzi wciąż tę samą reklamę wiele razy, z czasem przestaje na nią reagować lub reaguje negatywnie. Capping pozwala tego uniknąć poprzez ograniczenie nadmiernej ekspozycji. Jednocześnie służy on optymalizacji kampanii reklamowej – dzięki limitowaniu wyświetleń jednej osobie, budżet reklamowy może dotrzeć do szerszego grona unikalnych użytkowników zamiast marnować się na powtarzanie przekazu tym samym osobom. Capping pełni zatem dwojaką funkcję: chroni doświadczenie użytkownika (by nie czuł się bombardowany reklamami) oraz zwiększa efektywność wydatków po stronie reklamodawcy.

Dlaczego capping jest istotny? W świecie marketingu online panuje zasada, że odpowiednie wyważenie zasięgu (liczby osób, do których dotrzemy) i częstotliwości (ile razy dotrzemy do każdej z nich) jest kluczem do skutecznej komunikacji. Jeśli reklama będzie wyświetlona zbyt rzadko – użytkownik może w ogóle jej nie zapamiętać ani nie zwrócić na nią uwagi. Z kolei zbyt częste wyświetlanie tego samego przekazu może wywołać zniecierpliwienie, irytację, a nawet niechęć wobec marki. Co gorsza, nadmierna ekspozycja prowadzi do spadku zaangażowania – użytkownicy ignorują komunikat, przestają klikać w baner czy reagować na post sponsorowany (to zjawisko tzw. banner blindness, czyli „ślepota banerowa”). W efekcie rosną koszty (bo płacimy za kolejne wyświetlenia lub tysiąc odsłon), a CTR i konwersje spadają. Capping jest więc narzędziem, które pomaga znaleźć złoty środek: zapewnić wystarczającą liczbę kontaktów odbiorcy z reklamą, by zapamiętał przekaz lub podjął działanie, ale jednocześnie nie przekroczyć punktu nasycenia, po którym efektywność drastycznie maleje.

Element strategii kampanii. Włączenie cappingu do strategii kampanii online świadczy o dojrzałości i profesjonalizmie działań marketingowych. Dzięki niemu możemy świadomie sterować częstotliwością kontaktu z marką na ścieżce użytkownika od pierwszego zetknięcia z reklamą aż do ewentualnej konwersji. Dla różnych etapów lejka marketingowego można ustalić odmienne limity – np. w kampaniach nastawionych na budowanie świadomości marki (branding, zasięg) często stosuje się nieco wyższy dopuszczalny poziom częstotliwości w całym okresie kampanii, aby utrwalić przekaz w pamięci odbiorcy. Natomiast w kampaniach sprzedażowych czy remarketingowych capping bywa bardziej rygorystyczny, by nie „przegrzać” odbiorcy, który już zna ofertę. Odpowiednio ustawiony capping wpływa również pozytywnie na wizerunek marki – firma, która nie narzuca się reklamą na każdym kroku, jest postrzegana lepiej niż taka, która ściga użytkownika wszędzie tym samym komunikatem. W czasach rosnącej świadomości prywatności i popularności programów blokujących reklamy, szacunek dla odbiorcy (przejawiający się m.in. ograniczeniem częstotliwości emisji) może przełożyć się na większą skuteczność kampanii i lojalność klientów.

Podsumowując, capping jest niezwykle ważnym elementem strategii kampanii online ponieważ pozwala zachować równowagę między efektywnością reklamy a doświadczeniem użytkownika. Działa jak regulator – zapobiega przeinwestowaniu w wyświetlenia, które nie przynoszą już wartości, i pomaga skupić się na dotarciu do nowych potencjalnych klientów. W kolejnych sekcjach omówimy, jak praktycznie wykorzystać capping w różnych kanałach reklamowych i jakie korzyści to przynosi.

Zastosowanie cappingu w kampaniach display

Kampanie display, czyli reklamy banerowe wyświetlane na stronach internetowych i w aplikacjach, to obszar, w którym capping jest stosowany od lat jako standardowe narzędzie optymalizacyjne. Reklamy display (statyczne banery, animowane grafiki, rich media) najczęściej kupowane są przez systemy takie jak Google Display Network (GDN) lub różne sieci reklamowe i platformy programmatic. W każdym z tych przypadków istnieje możliwość ustawienia limitu wyświetleń na użytkownika, co pozwala kontrolować, ile razy dana osoba zobaczy nasz baner w określonym przedziale czasu.

Jak ustawiać limity wyświetleń w kampaniach banerowych? Praktycznie każde narzędzie do emisji reklam display oferuje opcję konfiguracji cappingu. Na przykład w Google Ads, tworząc kampanię w sieci reklamowej (GDN), w ustawieniach zaawansowanych znajdziemy sekcję „Ograniczenie liczby wyświetleń” (Frequency capping). Możemy tam zdecydować, czy limit ma dotyczyć wyświetleń dziennych, tygodniowych czy miesięcznych, oraz ustalić konkretną liczbę. Przykładowo, możemy określić maksymalnie 3 wyświetlenia dziennie na użytkownika lub 10 wyświetleń tygodniowo na użytkownika dla danej kampanii. Oznacza to, że pojedynczy internauta nie zobaczy naszych reklam więcej razy niż wskazane wartości, niezależnie od tego, jak często będzie przeglądał strony z zainstalowanymi bannerami z naszej kampanii. Podobne ustawienia istnieją w innych systemach – np. w menedżerach kampanii sieci programmatic czy w adserwerach (takich jak Google Ad Manager dla kampanii bezpośrednich) również definiujemy limity wyświetleń per użytkownik na określony okres.

Dlaczego warto ograniczać liczbę ekspozycji jednej osobie? Głównym powodem jest efektywność i doświadczenie użytkownika. Jeśli nie ustawimy żadnych limitów, algorytmy optymalizacyjne mogą dążyć do wyświetlania reklam tym użytkownikom, którzy najłatwiej są osiągalni – często są to osoby spędzające dużo czasu online, przeglądające wiele stron (tzw. heavy users). W skrajnym przypadku może się okazać, że np. 20% użytkowników z grupy docelowej zobaczy 80% wszystkich wyświetleń naszej reklamy. Taka koncentracja ekspozycji oznacza, że duża część budżetu idzie na powtarzanie komunikatu do tych samych osób, zamiast docierać do nowych odbiorców. Ograniczenie częstotliwości przeciwdziała temu zjawisku – dzięki niemu reklama zostanie równiej rozdystrybuowana wśród wielu użytkowników. Osoba, która zobaczyła nasz baner np. 5 razy i nie wykazała zainteresowania, przy braku cappingu mogłaby go zobaczyć i 15 razy (co raczej nie zwiększy szans na kliknięcie, a jedynie zirytuje). Lepiej więc, aby po ustalonym progu system przestał jej wyświetlać nasz baner, a zamiast tego skierował emisję do kogoś, kto jeszcze go nie widział wcale lub widział rzadziej. W ten sposób rośnie zasięg unikalny kampanii, a maleje marnotrawstwo odsłon.

Najlepsze praktyki cappingu w display. Ustalenie właściwego limitu wyświetleń wymaga zrozumienia specyfiki kampanii oraz zachowania użytkowników. Oto kilka wskazówek praktycznych:

  • Dobierz częstotliwość do długości kampanii. Jeśli prowadzisz krótką, intensywną kampanię promocyjną (np. kilkudniowa wyprzedaż, akcja „flash sale”), możesz pozwolić na nieco wyższą częstotliwość dzienną, bo masz mało czasu na dotarcie z komunikatem. Np. w dwa dni trwania promocji użytkownik może zobaczyć reklamę 5 razy dziennie – łączny maksymalny kontakt to 10 razy, co może być akceptowalne dla tak krótkiego okresu, aby zwiększyć szansę, że zauważy ofertę. Z kolei w długotrwałych kampaniach brandingowych trwających miesiącami lepiej zastosować niższe dzienne limity (np. 1-3 wyświetlenia dziennie) oraz ewentualnie ograniczenie tygodniowe/miesięczne, żeby pojedynczy odbiorca nie zobaczył reklamy setki razy w ciągu całej kampanii.
  • Testuj i obserwuj wskaźniki. Warto na bieżąco monitorować średnią częstotliwość (np. w Google Ads kolumna „Częstotliwość” pokazuje średnią liczbę wyświetleń na unikalnego użytkownika) oraz rozkład częstotliwości (dostępny w raportach – ile osób widziało reklamę 1 raz, ile 2-5 razy, 6-10 razy itd.). Jeśli widzisz, że znacząca część odbiorców jest eksponowana na reklamę bardzo wiele razy, a współczynnik klikalności (CTR) lub konwersji spada przy wyższych przedziałach – to sygnał, że capping powinien być bardziej restrykcyjny. Przykładowo, gdy użytkownicy po 7-krotnym zobaczeniu banera praktycznie już w ogóle w niego nie klikają, nie ma sensu pokazywać im go po raz 15-ty – lepiej ustawić limit poniżej 7. Analiza takich danych pozwoli ustalić optymalny punkt cappingu.
  • Zachowaj równowagę z efektywną częstotliwością. W reklamie funkcjonuje pojęcie efektywnej częstotliwości, które oznacza minimalną liczbę kontaktów z przekazem potrzebną, by odbiorca zapamiętał reklamę lub podjął działanie. Capping nie powinien obniżać częstotliwości poniżej tego poziomu. Innymi słowy, nie chodzi o to, by każdy zobaczył reklamę tylko raz – pojedyncze wyświetlenie banera często nie wystarcza, by przykuć uwagę (użytkownik może go przeoczyć lub zignorować). Wielu specjalistów uważa, że 3-5 wyświetleń to często optymalna liczba kontaktów dla kampanii display, aby przekaz „utrwalił się” w świadomości odbiorcy. Poniżej tego progu kampania może mieć zbyt mały wpływ, powyżej – może dawać coraz mniejszy przyrost efektów. Oczywiście są to uśrednione wartości – dla prostego komunikatu sprzedażowego 3 kontakty mogą wystarczyć, a dla skomplikowanego przekazu B2B może być potrzebnych więcej. Ważne jest jednak, by nie ograniczać częstotliwości za bardzo, bo przesadne ograniczenie (np. 1 wyświetlenie na użytkownika na całą kampanię) oznacza, że większość ludzi zobaczy reklamę tylko raz – a to często za mało, by zapamiętać markę czy zdecydować o zakupie.
  • Unikaj zbyt wysokich limitów. Z drugiej strony, ustalenie cappingu na poziomie bardzo wysokim (np. 20 wyświetleń dziennie) w praktyce niewiele zmienia – to tak, jakby go nie było. Niewielu użytkowników ma szansę zobaczyć tę samą reklamę 20 razy w ciągu jednego dnia, ale jeśli już do tego dojdzie, na pewno poczują się przytłoczeni. Jeśli nie jesteś pewien, jaki limit ustawić, często zaleca się zacząć od konserwatywnego poziomu (np. 3-5 wyświetleń dziennie) i obserwować wyniki. W razie potrzeby można potem ten limit nieco zwiększyć lub zmniejszyć. Wielu doświadczonych marketerów trzyma się zasady „mniej znaczy więcej” – lepiej nie dobić do granicy irytacji użytkownika. Zawsze można do danego odbiorcy dotrzeć ponownie innym kanałem lub z innym komunikatem, zamiast katować go jednym banerem.
  • Stosuj capping na różnych poziomach. Niektóre systemy pozwalają na ustawienie cappingu na różnych poziomach: kampanii, grupy reklam, a nawet pojedynczej kreacji. W kampaniach display warto rozważyć ograniczenie liczby wyświetleń danej kreacji (jednego banera) oraz całej kampanii. Dzięki temu pojedynczy baner nie będzie wyświetlany za często (co zapobiega znudzeniu konkretną kreacją), a jednocześnie sumarycznie użytkownik nie zobaczy wszystkich wariantów reklam więcej razy niż ustalony limit. Na przykład: można ustawić, że każdy baner ma limit 3 wyświetleń na tydzień, a cała kampania – 10 wyświetleń na tydzień. W ten sposób odbiorca może zobaczyć różne wersje naszej reklamy (rotacja kreacji pomaga utrzymać zainteresowanie), ale łączna liczba kontaktów z marką nadal jest pod kontrolą.

Podsumowując, w kampaniach display capping jest absolutnie nieodzowny, by efektywnie wykorzystać budżet i nie zrazić odbiorców. Ustawiając limity wyświetleń dostosowane do celów i czasu trwania kampanii, zapewniamy sobie, że reklamy banerowe będą oddziaływać optymalnie – dotrą do wielu osób wystarczającą ilość razy, ale nie do przesady. To przekłada się na lepsze wskaźniki kampanii (CTR, konwersje) oraz na pozytywniejszy odbiór reklam przez użytkowników.

Capping w mediach społecznościowych

Reklamy w mediach społecznościowych rządzą się nieco innymi prawami niż tradycyjne banery display, ale i tu częstotliwość wyświetleń jest kluczowym czynnikiem wpływającym na skuteczność kampanii. Platformy takie jak Facebook, Instagram, LinkedIn czy TikTok dostarczają ogromnej ilości treści użytkownikom, którzy przewijają swoje feedy kilka razy dziennie. Jeśli nasz przekaz ma się przebić przez ten szum informacyjny, musi być odpowiednio zaplanowany – także pod względem liczby ekspozycji na jednego odbiorcę. Przyjrzyjmy się, jak działa capping (bądź kontrola częstotliwości) w ekosystemach reklamowych najpopularniejszych platform społecznościowych i jaki wpływ ma częstotliwość wyświetleń na skuteczność kampanii.

Facebook i Instagram (Meta Ads). Facebook (wraz z Instagramem, który jest częścią tego samego ekosystemu reklamowego Meta) oferuje zaawansowane możliwości targetowania i optymalizacji, jednak standardowo nie udostępnia prostego suwaka do ograniczenia częstotliwości we wszystkich typach kampanii. W typowych kampaniach np. nastawionych na konwersje czy ruch, algorytm Facebooka sam decyduje, ile razy wyświetlić reklamę każdemu użytkownikowi, balansując między szansą na reakcję a ryzykiem zmęczenia. Niemniej, marketerzy muszą uważnie monitorować wskaźnik częstotliwości (Frequency) w raportach – pokazuje on średnią liczbę razy, jaką pojedynczy użytkownik zobaczył reklamę. Gdy kampania trwa dłużej lub ma ograniczoną grupę odbiorców, częstotliwość ta potrafi szybko rosnąć. Powszechnie uważa się, że na Facebooku zbyt wysoka częstotliwość (np. powyżej 4-5) potrafi obniżyć skuteczność – użytkownicy przewijają wtedy obojętnie obok reklam lub je ukrywają.

Facebook umożliwia jednak pewne sposoby kontroli. Przy wyborze celu kampanii typu Zasięg (Reach) lub Rozpoznawalność marki, reklamodawca może skorzystać z opcji ustawienia limitów częstotliwości. W praktyce wygląda to tak, że planując kampanię nastawioną na dotarcie do jak największej liczby osób, możemy zarezerwować tzw. kampanię zasięgową z określoną częstotliwością – np. 1 wyświetlenie na użytkownika co 7 dni lub 2 wyświetlenia co 3 dni. Facebook (Meta) gwarantuje wtedy, że nie przekroczy tej częstotliwości podczas realizacji kampanii. Jest to szczególnie przydatne w dużych kampaniach wizerunkowych, gdzie zależy nam bardziej na jak najszerszym zasięgu przy kontrolowanej liczbie kontaktów (np. aby każdy z docelowych użytkowników zobaczył reklamę maksymalnie 3 razy w całym miesiącu, a nie 15 razy). Ta forma zakupu zasięgu i częstotliwości (Reach & Frequency) jest często wykorzystywana przez duże marki planujące kampanie brandingowe w social media.

W typowych kampaniach aukcyjnych (gdzie system optymalizuje pod kątem np. konwersji, kliknięć, wyświetleń filmu) nie podajemy wprost limitu wyświetleń, ale nadal możemy zarządzać częstotliwością pośrednio. Po pierwsze, kluczowe jest odpowiednie zdefiniowanie grupy docelowej i wielkości odbiorców. Jeśli grupa jest bardzo wąska (np. ściśle zawężona zainteresowaniami i demografią) a budżet spory, algorytm szybko pokaże reklamę wszystkim i potem będzie ponawiać emisję, windując frequency. W takich sytuacjach warto albo poszerzyć grupę odbiorców, albo skrócić czas trwania kampanii, albo ograniczyć budżet dzienny – tak, by nie „przepalić” rynku zbyt szybko. Po drugie, trzeba obserwować reakcje i wyniki: jeżeli zauważymy, że od pewnego poziomu częstotliwości rośnie koszt dotarcia do kolejnych osób czy spada współczynnik interakcji (lajków, kliknięć, komentarzy), to sygnał, że reklamy zaczynają męczyć odbiorców. Wówczas dobrym rozwiązaniem jest odświeżenie kreacji (zmiana grafiki, tekstu, formatu) – dzięki czemu użytkownik, nawet jeśli zobaczy znów naszą reklamę, dostanie nieco inny przekaz, co może odnowić jego zainteresowanie. Wielu reklamodawców na Facebooku stosuje zasadę rotacji reklam: np. co tydzień lub dwa podmieniają bannery lub wideo na nowe, utrzymując ramy kampanii. To pomaga utrzymać skuteczność przy wyższych częstotliwościach, choć oczywiście nie zastępuje samego cappingu – jeśli ktoś widział już 10 różnych reklam danej marki w ciągu miesiąca i w żadną nie kliknął, to znak, że i tak kampania go nie przekonuje i warto przestać mu wyświetlać kolejne.

Na Facebooku i Instagramie częstotliwość wyświetleń ma duży wpływ również na jakość odbioru reklamy. Platforma monitoruje sygnały od użytkowników – jeśli wiele osób oznacza reklamę jako nieinteresującą lub ją ukrywa, spada tzw. relevance score (ocena trafności) reklamy, co może skutkować droższymi wyświetleniami lub ograniczeniem emisji. Nadmierne wyświetlanie tej samej reklamy zwiększa ryzyko, że znużeni odbiorcy zaczną dawać takie negatywne sygnały. Dlatego najlepszą praktyką jest trzymanie ręki na pulsie. Ogólna wskazówka: staraj się, by typowy użytkownik nie widział tej samej kreacji więcej niż 2-3 razy w tygodniu, chyba że jest to celowy zabieg (np. kampania remarketingowa, o czym niżej). Jeśli widzisz w raportach, że częstotliwość zbliża się do 7, 10 czy więcej – rozważ wprowadzenie zmian (nowe kreacje, zmiana grupy docelowej lub reset kampanii) by znów obniżyć ten wskaźnik.

LinkedIn Ads. LinkedIn jako platforma profesjonalna ma nieco inny charakter konsumpcji treści. Użytkownicy logują się tam rzadziej niż na Facebooka, scrollują wolniej, a liczba reklam jest mniejsza – zwykle kilka sponsorowanych postów w ciągu feedu. Mimo to, przy wąskich targetowaniach B2B, łatwo o sytuację, gdzie naszą reklamę zobaczą te same osoby wiele razy (bo specjalistów spełniających dane kryteria w Polsce może być np. tylko kilkanaście tysięcy). Ciekawostką jest, że LinkedIn sam z siebie stosuje pewne domyślne ograniczenia częstotliwości: według oficjalnych informacji platformy, pojedyncza reklama (kreacja) na LinkedIn nie będzie wyświetlana temu samemu użytkownikowi więcej niż raz na 48 godzin. Oznacza to, że jeśli mamy tylko jedną kreację w kampanii, to ta konkretna reklama maksymalnie dwa razy w tygodniu dotrze do tej samej osoby. Jednak jeśli w kampanii jest wiele reklam, użytkownik może zobaczyć różne z nich – sumarycznie częstotliwość na poziomie kampanii może być wyższa. Przykładowo, mając cztery różne reklamy w obrębie jednej grupy, teoretycznie ta sama osoba może zobaczyć każdą z nich raz na 48h – czyli nawet 4 reklamy w ciągu dwóch dni (po jednej z każdego zestawu). W praktyce LinkedIn stara się rotować kreacje i nie bombardować użytkowników, ale marketer powinien również monitorować frequency w raportach LinkedIn Ads.

Ponieważ LinkedIn nie daje prostego ustawienia cappingu od strony użytkownika, zarządzanie częstotliwością polega na świadomym planowaniu kampanii. Kilka dobrych praktyk dla LinkedIn Ads:

  • Ogranicz równoległą liczbę reklam wyświetlanych tej samej grupie. Jeśli kierujesz kampanię do bardzo konkretnej grupy (np. dyrektorów IT w średnich firmach), unikaj sytuacji, w której masz kilkanaście aktywnych kreacji celujących w tę samą grupę. Choć różnorodność kreacji jest dobra, zbyt duża liczba naraz może spowodować, że odbiorca będzie widział codziennie jakiś Twój sponsorowany post, tylko za każdym razem inny. Czasem lepiej rotować kilkoma reklamami na zmianę niż puszczać je wszystkie jednocześnie.
  • Zwracaj uwagę na długość kampanii i budżet. W przypadku małych grup docelowych LinkedIn szybko osiąga wysokie nasycenie. Jeśli planujesz długą kampanię na precyzyjnie zdefiniowaną personę, rozważ podział na etapy – np. miesiąc kampanii, potem przerwa lub zmiana przekazu. Alternatywnie obniż budżet, żeby nie wyczerpać potencjału odbiorców w pierwszych tygodniach. Pamiętaj, że użytkownicy LinkedIn mogą czuć większą awersję do nadmiaru reklam (wchodzą tam w innych celach, np. networking, szukanie wiedzy) – więc pojedyncza reklama pojawiająca się im wielokrotnie może ich szybciej zniechęcić niż na platformach czysto rozrywkowych.
  • Analizuj wyniki i reakcje. Jeśli zauważysz, że po pewnym czasie kampanii na LinkedIn rośnie częstotliwość, a jednocześnie spada liczba kliknięć lub leadów, to sygnał, że odbiorcy już widzieli Twoje komunikaty i nie reagują tak chętnie. Może to czas na odświeżenie kreacji lub przekazu albo zmianę grupy docelowej. Być może wszyscy zainteresowani już zareagowali, a reszta jest odporna – dalsze wyświetlanie im tych samych reklam tylko obniży postrzeganie Twojej marki.

TikTok Ads. TikTok, jako platforma oparta na krótkich wideo i szybkim konsumowaniu treści, wymaga od reklamodawców specyficznego podejścia. Użytkownicy TikToka często spędzają długie sesje przewijając kolejne filmiki, zatem potencjalnie mogą natknąć się na naszą reklamę wiele razy w krótkim czasie. TikTok Ads Manager pozwala tworzyć kampanie ze sterowaniem zasięgiem i częstotliwością podobnie jak Facebook – można ustawić kampanię typu Reach & Frequency, gdzie z góry określamy, ile razy dany użytkownik ma zobaczyć reklamę w określonym przedziale (np. maksymalnie 2 wyświetlenia na 5 dni). W przypadku standardowych kampanii aukcyjnych na TikToku, częstotliwość również jest wypadkową algorytmu, budżetu i wielkości grupy docelowej.

Z punktu widzenia praktyki:

  • TikTok sam rekomenduje utrzymywanie niskiej częstotliwości, zwłaszcza dla młodszej grupy odbiorców, która jest bardzo wrażliwa na powtarzalność treści. Reklama, która pojawi się zbyt wiele razy, szybko zostanie przesunięta (skipnięta) i może wywołać negatywne skojarzenia z marką. Ad fatigue na TikToku może wystąpić błyskawicznie – młodzi użytkownicy mają krótszy czas koncentracji i wyczuleni są na wszelkie próby „przebicia się” reklamą, która już im się opatrzyła.
  • Dlatego też kluczowa jest świeżość i rotacja kreacji. Nawet przy względnie niskiej częstotliwości warto przygotować kilka różnych filmików reklamowych. Jeśli ktoś zobaczy nasz spot wideo drugi czy trzeci raz, powinien on być na tyle ciekawy, by chciało mu się go obejrzeć ponownie – albo powinien zobaczyć inny filmik z naszej serii. Marketerzy na TikToku często tworzą całe zestawy reklam i co parę dni eliminują te, które się „wypaliły” (spadek współczynnika obejrzeń, zaangażowania), zastępując nowymi.
  • Optymalna częstotliwość na TikToku bywa niższa niż na Facebooku. Z badań i praktyki wielu kampanii wynika, że często 1–2 wyświetlenia reklamy na tydzień w przypadku zimnej (nowej) publiczności wystarczą, by sprawdzić, czy dany użytkownik jest zainteresowany. Jeśli nie zareaguje, lepiej dotrzeć do kolejnego odbiorcy niż pokazywać mu ten sam filmik 5 razy. Oczywiście, są wyjątki – np. gdy prowadzimy kampanię wydarzenia online czy premiery produktu skierowaną do wąskiej grupy entuzjastów, można pozwolić na więcej przypomnień. Ale ogólnie, niski capping sprzyja percepcji – TikTok to medium szybkich wrażeń, więc lepiej pozostawić u kogoś niedosyt niż przesyt.
  • Platforma TikTok również w swoich materiałach edukacyjnych podkreśla znaczenie częstotliwości – sugeruje używanie opcji Frequency Cap i testowanie różnych poziomów. Można np. uruchomić równolegle dwie kampanie na podobną grupę: jedną z restrykcyjnym cappingiem (np. 1 wyświetlenie na 3 dni), a drugą z nieco wyższym (np. 3 wyświetlenia na 3 dni) i porównać wyniki. Takie eksperymenty pozwalają znaleźć balans między zasięgiem a intensywnością kontaktu z reklamą, optymalny dla naszej branży.

Wpływ częstotliwości na skuteczność kampanii w social media. We wszystkich mediach społecznościowych obowiązuje podstawowa zasada: pierwsze wyświetlenia reklamy generują największy efekt, kolejne mają malejącą skuteczność. Pierwszy raz – użytkownik zauważa (lub nie) i reaguje z ciekawości; drugi raz – przypomina sobie, że już to widział, może się zainteresuje głębiej; trzeci, czwarty raz – jeśli dotąd nie zareagował, rośnie szansa, że zacznie ignorować; piąty i dalsze – prawdopodobieństwo akcji jest już bardzo niskie, a ryzyko negatywnego odbioru wysokie. Dlatego umiejętne stosowanie cappingu w social media sprowadza się do tego, by zmaksymalizować efekty tych pierwszych kontaktów, a zminimalizować liczbę zbędnych kolejnych. Chcemy trafić do jak największej liczby nowych osób, zamiast płacić za pokazywanie reklamy w kółko tym samym, którzy być może już zdecydowali, że ich to nie interesuje. Jednocześnie, jeśli ktoś jest na granicy podjęcia decyzji (np. rozważa zakup), 2-3 dodatkowe przypomnienia w rozsądnym odstępie mogą pomóc domknąć konwersję – tu capping nie powinien być zbyt niski w przypadku retargetingu (o tym niżej). Zawsze jednak trzeba patrzeć przez pryzmat user experience – social media to przestrzeń, gdzie użytkownik ma pełną kontrolę przewijania i reagowania. Gdy ma dość powtarzającej się reklamy, wyrazi to brakiem reakcji lub ukryciem jej. Platformy to widzą i odpowiednio reagują, co finalnie szkodzi naszej kampanii.

Podsumowując, w mediach społecznościowych capping ma ogromne znaczenie dla utrzymania skuteczności i pozytywnego odbioru reklam. Mądre planowanie częstotliwości na Facebooku, Instagramie, LinkedIn czy TikToku – poprzez ustawienia kampanii (jeśli to możliwe), monitorowanie wskaźników oraz częstą aktualizację kreacji – pozwala uniknąć zarówno efektu znudzenia u odbiorców, jak i niepotrzebnego drenażu budżetu na mało efektywne, powtarzalne wyświetlenia.

Capping w Google Ads

System Google Ads oferuje reklamy w różnych formatach i sieciach – od reklam tekstowych w wyszukiwarce, przez banery w sieci reklamowej Google Display Network (GDN), po reklamy wideo na YouTube. Choć reklamy w wyszukiwarce (SEM) nie wymagają cappingu częstotliwości – bo wyświetlają się tylko, gdy użytkownik sam wyszuka dane hasło (nie narzucamy ich pasywnie) – to już w sieci display i wideo zarządzanie częstotliwością jest kluczowe. Dodatkowo, funkcje remarketingu w Google Ads (czyli ponownego kierowania reklam do osób, które odwiedziły naszą stronę lub wykazały inne zainteresowanie) wręcz wymagają ustawienia limitów, by kampanie te były skuteczne i nie nachalne. Poniżej omawiamy, jak wykorzystać ograniczenia częstotliwości w Google Ads na różnych polach: GDN, YouTube oraz remarketing.

Kampanie w sieci Google Display Network (banery GDN). Tworząc kampanię display w Google Ads, w ustawieniach mamy opcję „Ograniczenie liczby wyświetleń”. Pozwala ona określić, ile razy maksymalnie dana reklama lub kampania może być pokazana jednemu użytkownikowi w przedziale dziennym, tygodniowym lub miesięcznym. W praktyce najczęściej stosuje się capping dzienny lub tygodniowy. Przykładowo, możemy ustawić limit 5 wyświetleń na użytkownika na tydzień dla kampanii brandingowej lub 2 wyświetlenia dziennie dla kampanii produktowej. To oznacza, że jeżeli jedna osoba zobaczyła już nasz baner 2 razy danego dnia, Google przestanie jej go wyświetlać tego dnia i spróbuje znaleźć inną osobę lub poczeka do kolejnego dnia.

W kampaniach GDN capping jest niezbędny z powodów opisanych wcześniej: bez limitu możemy „przegrzać” część odbiorców. Wyobraźmy sobie użytkownika, który czyta kilka artykułów na portalach informacyjnych, a nasze reklamy GDN są tam obecne – bez cappingu może on zobaczyć nasz baner na każdej podstronie, nawet kilkanaście razy w ciągu jednej sesji! To pewny przepis na zirytowanie odbiorcy. Limitując np. do 3 razy dziennie, upewniamy się, że co najwyżej kilka pierwszych stron pokaże mu reklamę, a potem już nie. Najlepsze praktyki wskazują, że dla kampanii o szerokim zasięgu (duże grupy docelowe) rozsądnie jest zacząć od niższego cappingu dziennego (1-3) i ewentualnie dodać limit tygodniowy. Dla mniejszych kampanii (np. kierowanych kontekstowo lub do wąskich segmentów) można pozwolić na nieco większą częstotliwość dzienną, ale kontrolować uśredniony tygodniowy. W Google Ads można określić capping bardzo precyzyjnie, np. 1 wyświetlenie na 1 dzień, 3 wyświetlenia na 7 dni, 10 wyświetleń na 30 dni – w dowolnej kombinacji. Warto z tego skorzystać i dopasować do cyklu zakupowego klienta: jeżeli produkt/usługa wymaga dłuższego namysłu, rozsądne będzie rozłożenie kontaktów w czasie (lepiej ustawić limit tygodniowy/miesięczny, by użytkownik miał np. jeden kontakt co kilka dni niż wiele jednego dnia). Z kolei jeśli promujemy coś, na co odbiorca reaguje impulsywnie, częstsze przypomnienie w krótkim okresie może być skuteczniejsze.

YouTube Ads (reklamy wideo). W kampaniach wideo prowadzonych przez Google Ads (np. reklamy TrueView In-Stream przed filmami na YouTube, reklamy In-Feed w wynikach wyszukiwania YouTube, bumper ads itp.) także mamy możliwość ustawienia cappingu. Google Ads umożliwia ograniczenie liczby wyświetleń reklam wideo zarówno na poziomie użytkownika, jak i – co istotne – także liczby wyświetleń całych sekwencji reklam, jeśli korzystamy z kampanii sekwencyjnych (gdzie wyświetla się seria filmów po kolei jednej osobie). W praktyce większość reklamodawców na YouTube korzysta z cappingu, wiedząc jak łatwo zrazić widza powtarzającym się spotem.

Wyobraźmy sobie reklamę video 15-sekundową, która pokazuje się przed każdym kolejnym filmem, jaki użytkownik chce obejrzeć. Jeśli ten sam widz dostanie naszą reklamę 5 razy jednego dnia, prawdopodobnie doświadczy silnej frustracji, nawet jeśli może ją po 5 sekundach pominąć. Dlatego Google domyślnie stosuje pewne ograniczenia (np. bumper ads – 6 sekundowe – chyba domyślnie nie wyświetlają się więcej niż określoną liczbę razy, by nie wywołać negatywnego efektu). Niemniej warto samodzielnie ustawić limity. Dobre praktyki to np. 1-2 wyświetlenia reklamy wideo na użytkownika dziennie dla krótkich form (6 sek., 15 sek.), ewentualnie 3-5 na tydzień. Dla dłuższych reklam (np. 30 sekund) – może nawet mniej, bo dłuższe spoty bardziej męczą przy powtarzaniu.

Istotne jest też, by rozróżnić capping na poziomie formatu. Możemy np. chcieć ograniczyć liczbę wyświetleń tej samej reklamy In-Stream, ale dodatkowo nasz użytkownik może też zobaczyć reklamę displayową w bocznym panelu YouTube (In-Feed) – i to osobno się liczy. W Google Ads można ustawić capping globalnie dla kampanii (niezależnie od formatu reklamy) – co często jest najlepszym rozwiązaniem dla spójnego doświadczenia. Jeśli więc mamy zestaw reklam wideo i display w ramach jednej kampanii YouTube, możemy powiedzieć: jeden użytkownik zobaczy maksymalnie 3 nasze reklamy dziennie (niezależnie czy to będą 2 video i 1 display, czy 3 video). To zapobiega nadmiernej sumarycznej ekspozycji na markę w krótkim czasie.

Reklamodawcy na YouTube często posługują się też cappingiem sekwencyjnym. Przykład: mamy 3 różne filmy reklamowe tworzące ciąg historii (ad 1, ad 2, ad 3). Ustawiamy kampanię sekwencyjną, by użytkownik, który widział ad 1, następnym razem zobaczył ad 2, potem ad 3. Oczywiście nie chcemy, by utknął na ad 1, widząc go w kółko – dlatego w ustawieniach sekwencji ustalamy, że ad 1 ma np. capping 2 (jeśli po dwóch wyświetleniach ktoś nie trafił jeszcze na ad 2, to i tak nie pokażemy mu ad 1 więcej razy, bo już miał okazję zobaczyć go wystarczająco). Ta bardziej zaawansowana technika ilustruje, że capping może służyć nie tylko unikaniu negatywnych efektów, ale również kierowaniu przebiegiem kampanii – decydujemy, ile razy ktoś ma obejrzeć pierwszy film, nim uznamy, że pora na kolejny itd.

Remarketing w Google Ads. Remarketing (oraz jego odmiana dynamiczna dla e-commerce) polega na kierowaniu reklam do osób, które odwiedziły naszą witrynę lub w inny sposób weszły w interakcję z marką (np. obejrzały film na YouTube, użyły naszej aplikacji mobilnej). Jest to niezwykle skuteczna technika marketingowa, ale również najbardziej podatna na nadużycia w zakresie częstotliwości. Kto z nas nie doświadczył sytuacji, gdzie po obejrzeniu jakiegoś produktu w sklepie internetowym był następnie „śledzony” przez reklamy tego produktu wszędzie w internecie przez kolejne tygodnie? Wiele legend marketingowych i anegdot opowiada o użytkownikach zirytowanych do granic tym, że już kupili dany produkt, a reklamy nadal im go pokazują, lub że widują w kółko ten sam baner z porzuconym koszykiem. Capping jest lekarstwem na taką sytuację.

W kampaniach remarketingowych na GDN (oraz w kampaniach RLSA na YouTube) bezwzględnie należy ustawić limity wyświetleń. Najczęściej stosowane podejście to bardziej restrykcyjny capping niż w kampaniach prospectingowych (do nowych klientów). Dlaczego? Ponieważ w remarketingu wiemy, że użytkownik już nas zna – był na naszej stronie, zna ofertę. Jeśli nie dokonał pożądanego działania (np. nie kupił, nie wypełnił formularza), to oczywiście warto przypomnieć mu się reklamą. Ale nie ma sensu robić tego zbyt wiele razy, bo skoro za pierwszym czy drugim razem się nie skusił, to natarczywe ponawianie komunikatu 10, 20 razy przyniesie efekt odwrotny. Co więcej, remarketing często działa najlepiej w krótkim oknie czasowym po wizycie. Im więcej czasu mija od wizyty użytkownika, tym mniejsza szansa, że powróci – a jeśli dodatkowo zdążył zobaczyć naszą reklamę wiele razy, to prędzej poczuje znużenie lub zdenerwowanie niż nagle zmieni zdanie. Dlatego w remarketingu warto łączyć capping z ograniczeniem czasu trwania członkostwa na liście odbiorców (np. reklamować się tylko do 7 czy 14 dni po wizycie) oraz z wykluczaniem osób, które już dokonały konwersji.

Jak konkretnie ustawić capping w remarketingu? W Google Ads, tak samo jak dla zwykłych kampanii GDN, definiujemy limit wyświetleń. Często rekomenduje się dość niski limit dzienny – np. 1-2 wyświetlenia dziennie na użytkownika – ponieważ remarketing zwykle obejmuje mniejszą liczbę osób (tylko tych, którzy odwiedzili stronę), więc łatwo tu o wysoką częstotliwość. Możemy też ustawić limit tygodniowy, np. 5 wyświetleń na tydzień. Jeśli kampania remarketingowa ma służyć przypomnieniu oferty, to 5 przypomnień tygodniowo jednej osobie jest zwykle wystarczające – jeśli i to nie pomoże, raczej nic więcej nie zdziałamy dalszym nękaniem. Oczywiście można testować różne wartości. Dla porzuconych koszyków (gdzie klient był blisko zakupu) niektórzy stosują nieco wyższe częstotliwości w ciągu pierwszych 2-3 dni (np. 3-4 wyświetlenia dziennie, żeby mocno „uderzyć” kiedy decyzja jest świeża), a potem szybko wygaszają kampanię dla danej osoby. Z kolei dla remarketingu osób, które tylko oglądały kategorię produktów, a nie konkretny produkt, można rozłożyć ekspozycję bardziej w czasie i niżej (np. 1 dziennie przez 14 dni).

Kluczowe jest mierzenie reakcji: jeśli CTR w remarketingu spada gwałtownie po kilku wyświetleniach, oznacza to, że docieramy ciągle do tych samych niezainteresowanych osób – czas zmniejszyć limit. Jeśli zaś mamy zapas budżetu i widzimy, że wielu użytkowników widziało reklamę tylko 1 raz, a konwersje rosną po 2-3 kontaktach, można rozważyć lekkie podniesienie limitu (byle nie wpaść w pułapkę nadgorliwości).

Remarketing dynamiczny (np. w e-commerce pokazujący dokładnie te produkty, które ktoś oglądał) również powinien mieć capping. Chociaż personalizacja reklam zwiększa ich skuteczność, zobaczenie dwa tygodnie z rzędu reklamy dokładnie tego samego produktu, który się oglądało, może być odebrane jako „prześladujące”. Dlatego dynamiczne reklamy warto ograniczyć np. do kilku wyświetleń w pierwszych dniach po wizycie i potem stopniowo malejącej liczby. Można to osiągnąć dzieląc listy remarketingowe na segmenty według czasu od wizyty (np. 1-3 dni, 4-7 dni, 8-14 dni) i dla każdej segmentacji ustawić osobne kampanie z różnym cappingiem i różnym komunikatem. W pierwszych dniach może to być intensywniejsza kampania „Nie zapomnij – produkt czeka w koszyku!”, a w kolejnych tygodniach łagodniejsza „Wciąż szukasz produktu X? Sprawdź nasze nowe oferty”.

Podsumowując, Google Ads daje duże możliwości kontrolowania częstotliwości, a umiejętne korzystanie z nich przekłada się na lepsze wyniki kampanii display, wideo i remarketingowych. Ustawiając capping w GDN minimalizujemy marnowanie wyświetleń na tych samych użytkowników, w YouTube dbamy o komfort widzów i pozytywny odbiór marki, a w remarketingu unikamy syndromu „prześladowania” klienta reklamą. Każdy z tych elementów zwiększa skuteczność – zarówno w twardych metrykach (CTR, konwersje, koszt na konwersję), jak i miękkich (satysfakcja użytkownika, wizerunek).

Najlepsze praktyki w stosowaniu cappingu

Skuteczne wykorzystanie cappingu wymaga strategicznego podejścia i dostosowania tej techniki do specyfiki kampanii. Poniżej zebrano najlepsze praktyki i praktyczne wskazówki, które pomogą maksymalnie wykorzystać potencjał ograniczania częstotliwości wyświetleń, jednocześnie unikając typowych pułapek.

Dopasuj częstotliwość do celu kampanii. Inny capping zastosujemy w kampanii nastawionej na budowanie świadomości marki, a inny w kampanii sprzedażowej czy lead generation. Dla celów wizerunkowych (awareness) często zależy nam, by użytkownik parę razy zetknął się z przekazem marki i go zapamiętał – ale nie chcemy też przynudzać. Optymalna częstotliwość może tu być np. 3-5 wyświetleń na osobę w skali całej kampanii lub tygodnia, co zapewni powtarzalność komunikatu bez przesytu. Z kolei dla celów performance (konwersje, kliknięcia) zwykle liczy się dotarcie do jak największej liczby zainteresowanych osób – lepiej, by 1000 osób zobaczyło reklamę 2 razy, niż 200 osób 10 razy każda. Tutaj capping bywa bardziej restrykcyjny, np. 1-3 razy na użytkownika, a następnie, jeśli brak reakcji – trudno, idziemy do kolejnych potencjalnych klientów. Jeszcze inaczej podejdziemy do remarketingu – tu celem jest przypomnienie i domknięcie transakcji, więc można pozwolić sobie na nieco wyższą częstotliwość, ale ograniczoną w czasie. Np. ustalimy, że w ciągu 7 dni od wizyty w sklepie użytkownik może zobaczyć nasze reklamy 5 razy, ale później już go nie bombardujemy. Zawsze zadaj sobie pytanie: co chcę osiągnąć tą kampanią i jak często przeciętny odbiorca musi zobaczyć reklamę, by to osiągnąć? – to pomoże dobrać właściwy capping.

Weź pod uwagę etap lejka zakupowego. Zastosuj inny capping na różnych etapach customer journey. Dla zimnego ruchu (użytkowników, którzy nie znają marki) zwykle wskazany jest niski capping – chcesz się przedstawić, ale nie nachalnie. Dla ciepłego ruchu (osób, które już weszły w interakcję, np. odwiedzili stronę lub fani na social media) możesz zwiększyć częstotliwość, bo oni już kojarzą markę i mogą potrzebować kolejnej zachęty do działania. Dla gorących leadów (np. ktoś dodał produkt do koszyka lub zaczął wypełniać formularz) przez krótki czas warto być bardziej obecnym z reklamą – stąd remarketing bywa intensywniejszy w krótkim oknie. Ale jeśli gorący lead ostygł (minęło sporo czasu bez konwersji), wtedy znów zmniejsz częstotliwość lub przerwij komunikację, aby się nie narzucać komuś, kto ewidentnie rozmyślił się lub wybrał konkurencję.

Unikaj irytacji użytkowników. Zasada zdroworozsądkowa, lecz warta podkreślenia: nie irytuj swoich potencjalnych klientów. Lepiej, by ktoś zobaczył Twoją reklamę trochę za mało razy niż o jeden raz za dużo. Irytacja może przejawiać się na różne sposoby – od świadomego ignorowania reklam, poprzez korzystanie z adblocka, aż po negatywne komentarze w sieci na temat natarczywej reklamy marki X. Aby temu zapobiec, postaw się w roli odbiorcy. Jeśli samemu złapałeś się na tym, że Twoja kampania „prześladuje” Cię podczas przeglądania internetu (bo np. Ty również jesteś w grupie docelowej, albo testowo widzisz swoje reklamy) – to zły znak. Dostosuj capping, bo skoro Ciebie to drażni, innych zapewne też będzie. Warto również śledzić sygnały typu wskaźnik ukryć reklamy (np. Facebook pokazuje w panelu, ile razy użytkownicy kliknęli „Ukryj reklamę”). Wzrost takich akcji może oznaczać, że masz zbyt wysoką częstotliwość i ludzie mają dość. Capping to narzędzie pierwszej pomocy w takiej sytuacji.

Optymalizuj budżet dzięki cappingowi. Dobrze ustawiony capping pozwala wydawać budżet efektywniej. Każda złotówka wydana na reklamę powinna mieć jak największą szansę przynieść skutek. Jeśli ta sama osoba widzi Twoją reklamę 10 razy i nic z tego nie wynika, to być może 8 ostatnich wyświetleń to zmarnowane środki. Ograniczając liczbę emisji, uwalniasz część budżetu, którą system może spożytkować na pokazanie reklam innym osobom albo rzadziej, ale za to w bardziej dopasowanym momencie (np. następnego dnia zamiast kolejny raz w tej samej godzinie). Dzięki cappingowi często obserwuje się poprawę wskaźnika ROI (zwrotu z inwestycji) kampanii – przy tym samym budżecie uzyskujemy więcej konwersji, bo eliminujemy „przepalone” odsłony. Dodatkowo, koszt na tysiąc wyświetleń (CPM) i koszt na kliknięcie (CPC) mogą się polepszyć, gdy użytkownicy nie są zmęczeni reklamą – chętniej klikają, a systemy aukcyjne nagradzają wyższe zaangażowanie niższymi kosztami jednostkowymi.

Testuj różne limity. Marketing internetowy rządzi się różnorodnością – to, co działa dla jednej branży lub grupy odbiorców, niekoniecznie sprawdzi się w innej. Dlatego eksperymentuj z cappingiem. Możesz na przykład podzielić kampanię na dwie równoległe, skierowane do podobnej grupy, i w jednej ustawić capping 2 wyświetlenia dziennie, a w drugiej 5 wyświetleń dziennie. Po jakimś czasie porównaj rezultaty: czy kampania z wyższą częstotliwością miała więcej konwersji, czy może wręcz przeciwnie – gorsze wyniki? Taki test A/B pozwoli Ci empirycznie stwierdzić, jaki poziom częstotliwości jest optymalny. Pamiętaj przy tym, by testować jedną zmienną na raz – jeśli zmieniasz capping, nie mieszaj do tego zupełnie różnych kreacji czy stawek, bo nie będziesz wiedział, co zaważyło na wyniku. Wielu reklamodawców dzieli też kampanie według częstotliwości w ramach raportowania – np. analizują, jaki % konwersji pochodzi od użytkowników, którzy widzieli reklamę 1 raz, 2-3 razy, 4-6 razy itd. Jeśli okaże się, że np. prawie wszystkie konwersje wydarzyły się po 3 pierwszych kontaktach, a dodatkowe wyświetlenia (7 i więcej) nie dokładają już prawie nic – to znak, że capping powinien być ustawiony w okolicach 6-7, aby zaoszczędzić budżet.

Personalizuj i segmentuj. Kolejną dobrą praktyką jest dostosowanie cappingu do segmentu odbiorców lub nawet personalizacja częstotliwości. Jeśli masz taką możliwość (np. zaawansowane systemy jak DV360 czy inne DSP to umożliwiają), możesz nadać różne limity dla różnych podgrup w obrębie kampanii. Np. nowi klienci – limit 3 razy na tydzień, obecni klienci (których remarketujesz np. z nową ofertą) – limit 1 raz na tydzień, bo nie chcesz ich zamęczać, a i tak dobrze znają markę. Albo w kampanii globalnej możesz wykrywać intensywność interakcji: użytkownik, który kliknął w reklamę i wszedł na stronę, może być wyjęty z dalszego wysokiego cappingu (bo już się zaangażował – jemu możesz teraz podać inną reklamę, bardziej dopasowaną). Z kolei ktoś, kto ani razu nie zareagował po kilku wyświetleniach, może być automatycznie wykluczony z kolejnych emisji (systemy automatyzacji marketingu potrafią takie reguły stosować). Oczywiście nie zawsze masz dostęp do tak szczegółowych opcji, ale warto wiedzieć, że capping nie musi być jednakowy dla wszystkich – można go modyfikować w zależności od zachowania użytkownika lub etykiety, jaką przypiszemy danej grupie.

Pamiętaj o kreatywności. Nawet najlepsze ustawienia cappingu nie pomogą, jeśli kreacja reklamowa jest słaba lub zbyt monotonna. Jeżeli planujesz, że użytkownik ma zobaczyć Twoją reklamę np. 5 razy, upewnij się, że przekaz jest na tyle interesujący, by przy którymś z tych kontaktów naprawdę go zainteresować. Często stosuje się podejście storytellingowe lub sequencing – każde kolejne wyświetlenie pokazuje nieco inny aspekt produktu, nowy slogan, inny format (np. raz statyczny obraz, następnym razem krótki film). Wówczas nawet przy wyższej częstotliwości nie odbiera się kampanii jako „walenie głową w mur” ciągle tym samym przekazem, ale jako serię powiązanych komunikatów. Takie podejście podnosi tolerancję odbiorców na wielokrotne kontakty. Jednak nawet przy kreatywnym storytellingu, miej limit – wszystkie elementy serii powinny mieć początek i koniec, nie chcesz, by ktoś zobaczył cały cykl dwa czy trzy razy od nowa. Gdy już wyczerpiesz opowieść, daj odbiorcy odetchnąć.

Uwzględnij wiele kanałów. Dziś kampanie często prowadzone są omnichannelowo – czyli jednocześnie w wielu kanałach (display, social media, video, e-mail, itp.). Użytkownik może zetknąć się z Twoją marką poprzez różne platformy. Warto mieć ogląd całości i koordynować częstotliwość między kanałami. Niestety, nie jest to proste, bo nie ma jednego wspólnego systemu cappingu np. między Facebookiem a Google Ads. Można jednak przyjąć pewne założenia: np. skoro bombardujemy usera reklamami na Facebooku (wiemy, że tam ma freq. np. 5 tygodniowo), to może w Google Display ustawimy nieco niższy capping, by łączna ekspozycja nie była przytłaczająca. Albo jeśli planujemy dużą kampanię TV/YouTube, to w tym samym czasie ograniczymy liczbę reklam display dla tej samej grupy docelowej, bo i tak mają dużo kontaktów z marką przez wideo. Najlepsi marketerzy starają się budować scenariusze kontaktów: np. pierwszy kontakt w display, drugi w social, trzeci w e-mail (jeśli zapisał się na newsletter), itp., zamiast 3 razy to samo w jednym kanale. To oczywiście wyższa szkoła jazdy i wymaga integracji danych, ale warto pamiętać, że użytkownik widzi markę jako całość – nie rozróżnia, czy reklama przyszła z systemu A czy B. Dla niego po prostu „wszędzie widzi tę reklamę”, jeśli wszystkie kanały razem przeforsują częstotliwość. Dlatego planując strategie, myśl holistycznie. Jeśli intensywnie remarketujesz na Facebooku, nie musisz już tak mocno na innych kanałach – i vice versa.

Reaguj na zmiany i feedback. Ostatnia praktyka: bądź czujny i elastyczny. Trendy i okoliczności mogą wpływać na to, jaka częstotliwość jest odbierana dobrze. Np. w okresie przedświątecznym ludzie spodziewają się więcej reklam i mogą tolerować częstsze przypomnienia (bo szukają aktywnie promocji). Z kolei w sytuacji kryzysowej (np. pandemia) nastroje mogą być bardziej negatywne i zbyt natarczywy marketing może spotkać się z ostrą krytyką – wtedy ostrożniejszy capping jest wskazany. Słuchaj opinii klientów (czasem wprost mówią, że „wciąż widzą waszą reklamę”), obserwuj konkurencję (jeśli ich reklamy pojawiają się ciągle, można wyróżnić się tym, że Twoje nie będą aż tak nachalne). Pamiętaj, że capping to nie ustawienie raz na zawsze – to narzędzie, które powinno być na bieżąco korygowane wraz z przebiegiem kampanii i feedbackiem.

Stosując powyższe praktyki, wykorzystasz capping jako potężną dźwignię optymalizacji kampanii. Umiejętne balansowanie częstotliwością pozwoli Ci dotrzeć do większej liczby potencjalnych klientów, zbudować pozytywniejsze relacje z odbiorcami i maksymalnie wykorzystać budżet reklamowy, eliminując zbędne emisje.

Case studies i przykłady

Teoria i dobre rady to jedno, ale nic nie przemawia tak do wyobraźni jak rzeczywiste przykłady kampanii, w których zastosowano capping i osiągnięto wymierne efekty. Poniżej przedstawiamy kilka studiów przypadku ilustrujących różne scenariusze wykorzystania ograniczania częstotliwości. Każdy z tych przykładów pokazuje inne aspekty cappingu – od kampanii display, przez social media, po remarketing – i dowodzi, że umiejętne sterowanie częstotliwością wyświetleń przekłada się na konkretne korzyści biznesowe.

Przykład 1: Kampania display e-commerce z kontrolowaną częstotliwością.
Duży sklep internetowy z elektroniką planował miesięczną kampanię display (banery) promującą wyprzedaż posezonową. Grupa docelowa była szeroka (setki tysięcy użytkowników zainteresowanych elektroniką), budżet pokaźny, a celem wygenerowanie ruchu i sprzedaży na stronie. W początkowej fazie, przez pierwszy tydzień, kampania nie miała ustawionego cappingu – celem było maksymalne dotarcie z informacją o wyprzedaży. Szybko jednak analiza danych wykazała, że o ile w pierwszych dniach efektywność (CTR, liczba transakcji) była dobra, o tyle po tygodniu średnia częstotliwość dla aktywnych użytkowników osiągnęła wartość 8, a CTR spadł o 30%. Okazało się, że spora część osób była eksponowana na banery wielokrotnie, co nie przekładało się już na dodatkowe kliknięcia – każdy kolejny kontakt dawał coraz mniej interakcji. Co więcej, dział obsługi klienta odnotował kilka wiadomości od stałych klientów z komentarzami w stylu „wszędzie widzę wasze reklamy, to już przesada”. Marketerzy szybko zareagowali: wprowadzono capping na poziomie 3 wyświetleń dziennie i 10 wyświetleń tygodniowo na użytkownika. Dodatkowo odświeżono kreacje – w miejsce dotychczasowych banerów wstawiono nową wersję z hasłem „Druga tura wyprzedaży – czy już skorzystałeś?”. Efekty tej zmiany były bardzo pozytywne. Po kolejnych dwóch tygodniach działania z cappingiem, średnia częstotliwość spadła do 5, CTR odbił się w górę (był o 15% wyższy niż tuż przed wprowadzeniem limitów), a liczba zgłoszonych uwag od klientów spadła do zera. Kampania finalnie zanotowała o 12% większy zwrot z nakładów (ROAS) niż analogiczna kampania rok wcześniej bez cappingu. Najważniejsze jednak, że sklep osiągnął cele sprzedażowe, nie zrażając do siebie odbiorców – co potwierdziło badanie satysfakcji po kampanii, gdzie niemal nikt nie wskazywał reklam jako uciążliwych. Ten przykład pokazuje, że nawet przy dużych budżetach warto szybko reagować i wykorzystywać capping, by podtrzymać skuteczność kampanii display i chronić pozytywne odczucia klientów.

Przykład 2: Capping w kampanii na Facebooku zwiększający unikalny zasięg.
Firma z branży odzieżowej prowadziła kampanię na Facebooku i Instagramie promującą nową kolekcję ubrań na wiosnę. Początkowo kampania była ustawiona pod kątem konwersji (zakup w sklepie online) i obejmowała dość wąską grupę – kobiety 25-40 lat zainteresowane modą, które są fankami podobnych marek. Budżet pozwalał dotrzeć do ok. 200 tys. osób. Po dwóch tygodniach trwania kampanii okazało się, że reklamy dotarły już do prawie wszystkich z tej grupy, ale sprzedaż nie była zadowalająca. Analiza wykazała, że średnia częstotliwość wyniosła 6, a reklamy zobaczyło około 180 tys. osób (z zakładanych 200 tys.). Innymi słowy, zamiast dotrzeć do świeżych odbiorców, algorytm częściej pokazywał reklamy tym, którzy już je widzieli. Co więcej, wskaźniki interakcji (polubienia, komentarze) zaczęły spadać, co sugerowało zmęczenie grupy docelowej. Zespół marketingowy postanowił zmienić podejście: kampanię przeorientowano na cel Zasięg z kontrolą częstotliwości. Ustawiono, że każda osoba z grupy zobaczy reklamę maksymalnie 2 razy w tygodniu. Rozszerzono też nieco grupę docelową (dodano kobiety do 45 roku życia oraz osoby obserwujące ogólnie strony modowe). Dzięki temu Facebook miał większą pulę odbiorców, a równocześnie trzymał się limitu ekspozycji. Rezultat? W ciągu kolejnych dwóch tygodni unikalny zasięg kampanii zwiększył się do 300 tys. osób, czyli o 66% więcej niż pierwotnie planowano. Średnia częstotliwość spadła do 2,4. Mimo że pojedynczy użytkownik widział reklamę rzadziej, łączna liczba reakcji i kliknięć wzrosła – dotarcie do nowych osób ożywiło kampanię. Sprzedaż również drgnęła w górę – nowych klientów pozyskano więcej niż oczekiwano, choć co prawda kosztem nieco niższego współczynnika konwersji (bo docierano do szerszej grupy, w tym mniej zainteresowanych). Ogólny efekt był jednak pozytywny finansowo. Dodatkowym plusem okazał się wzrost liczby obserwujących profil marki – wyświetlenie reklam nowym osobom przyniosło sporo nowych polubień strony, podczas gdy bombardowanie tych samych fanów wcześniej tego efektu nie dawało. Case ten uświadomił firmie, że czasem lepiej ograniczyć częstotliwość i poszerzyć zasięg, by zdobyć nowych klientów i utrzymać zaangażowanie, zamiast „katować” w kółko wąską grupę i osiągać malejące zwroty.

Przykład 3: Remarketing zbyt nachalny – lekcja o znaczeniu cappingu.
Mała firma oferująca ubezpieczenia komunikacyjne prowadziła kampanię remarketingową kierującą na stronę wyceny polisy. Osoby, które weszły na stronę i nie dokończyły zakupu, były objęte remarketingiem w Google Display Network – wyświetlały im się banery przypominające o ofercie ubezpieczenia, z hasłem „Sprawdź ponownie cenę – specjalna zniżka czeka!”. Firma początkowo nie ustawiła cappingu, chcąc maksymalnie przekonać wahających się klientów. Kampania działała przez około miesiąc. Początkowo przynosiła dobre rezultaty – wiele osób wracało na stronę i finalizowało zakup polisy po zobaczeniu reklamy. Jednak z czasem efektywność malała. Pojawiły się sygnały od znajomych i klientów, że „jesteście wszędzie ze swoimi banerami, aż odechciewa się kupować”. Jeden z potencjalnych klientów napisał nawet e-mail z zażaleniem, że mimo zakupu u konkurencji nadal widzi reklamy tej firmy na każdym kroku. Po otrzymaniu tych informacji, firma zleciła audyt kampanii. Odkryto, że nie tylko brakowało cappingu, ale też zaniedbano wykluczania tych, którzy już kupili (lista klientów nie była aktualizowana na liście remarketingowej). W efekcie niektórzy użytkownicy widzieli reklamy kilkanaście razy dziennie w różnych serwisach, przez wiele tygodni, nawet po zakupie u kogoś innego. Był to klasyczny przykład zbyt agresywnego remarketingu prowadzącego do zniechęcenia. Firma natychmiast wprowadziła zmiany: ustawiono capping 3 wyświetlenia dziennie i 10 na osobę łącznie, a także skrócono okres objęcia listą remarketingową do 14 dni od wizyty (poprzednio użytkownik był na liście 60 dni). Wdrożono też procedurę natychmiastowego usuwania z list osób, które kupiły polisę (aby nie reklamować im dalej). Rezultat? Ujarzmiona kampania nadal generowała konwersje, choć oczywiście absolutna liczba powtórnych wejść spadła (kończyło się „granie na ślepo” do osób, które i tak nie były zainteresowane). Za to koszt konwersji poprawił się o 20% – mniejsza liczba wyświetleń wystarczyła do osiągnięcia podobnej liczby sprzedaży, bo docierano głównie do naprawdę zainteresowanych (ci, którzy mieli się przekonać, przekonali się po kilku przypomnieniach, resztę odpuszczono). Co najważniejsze, marka uratowała swój wizerunek w oczach klientów – ustały skargi na natrętne reklamy, a nawet kilka osób w ankiecie po zakupie pochwaliło firmę za „dyskretny, nienachalny marketing”. Ta sytuacja nauczyła firmę, że dobry remarketing to umiarkowany remarketing – czasem mniej znaczy więcej, a natręctwo może wręcz odstraszyć potencjalnego klienta, który był bliski zakupu.

Przykład 4: Kampania wizerunkowa na YouTube – siła ograniczenia częstotliwości.
Globalna marka z branży FMCG (produkt spożywczy) prowadziła kampanię wizerunkową na YouTube wprowadzając na rynek nowy slogan i serię reklam video. Kampania zakładała emisję 15-sekundowych spotów przed filmami na YouTube (TrueView In-Stream, możliwe do pominięcia) do szerokiej grupy odbiorców w wieku 18-49, na przestrzeni 2 miesięcy. Marka chciała zbudować szeroką świadomość nowego hasła reklamowego. Z doświadczeń z poprzednich lat marketerzy wiedzieli, że użytkownicy YouTube bardzo negatywnie reagują, gdy ciągle widzą ten sam spot (wiele osób na forach czy w social media wyrażało frustrację wobec powtarzalnych reklam). Dlatego od początku założono stosunkowo niski capping: 2 wyświetlenia spotu na użytkownika w tygodniu oraz maksymalnie 6 wyświetleń w całym okresie kampanii. Oznaczało to, że pojedyncza osoba mogła najwyżej kilka razy trafić na tę reklamę w ciągu dwóch miesięcy. Dodatkowo przygotowano 4 różne wersje spotu (z drobnymi zmianami, różne scenki humorystyczne, choć przekaz ten sam). System rotował je losowo. W efekcie, nawet jeśli ktoś zobaczył reklamę tej marki 6 razy, zwykle widział różne warianty kreatywne. Wyniki kampanii przerosły oczekiwania: brand lift survey (badanie wzrostu świadomości marki) wykazało znaczący wzrost znajomości nowego sloganu w grupie docelowej, a jednocześnie pozytywny odbiór reklam. W komentarzach pod filmami na YouTube mało kto narzekał na tę konkretną reklamę (co często się zdarza przy intensywnych kampaniach). Użytkownicy komentowali raczej treść spotów (część chwaliła humor, inni dyskutowali o produkcie), ale nie widać było masowych skarg typu „ile można to oglądać”. Co więcej, wskaźnik obejrzeń (View Rate) reklam TrueView utrzymywał się na wysokim poziomie przez całą kampanię – co znaczy, że ludzie nie mieli dość i nie pomijali reklamy z automatu przy każdej ekspozycji. Dla porównania, inna kampania tej samej marki rok wcześniej (z mniejszą liczbą wariantów spotu i bez restrykcyjnego cappingu) zebrała sporo negatywnych opinii i miała niższy wskaźnik View Rate w końcowej fazie, bo ludzie już ją znali i skipowali od razu. Tegoroczna strategia pokazała, że dzięki cappingowi marka może zbudować zasięg i pamięć reklamy bez efektu znużenia, co w dłuższej perspektywie przekłada się na lepsze skojarzenia konsumentów z kampanią i samym produktem.

< Powrót

Zapisz się do newslettera


Zadzwoń Napisz